O kulisach rekordowego wejścia na wszystkie szczyty Wielkiej Korony Tatr z KACPREM TEKIELIM rozmawiają MONIKA WITKOWSKA i ADAM ROWICKI.
Pośrednia Grań (szósty szczyt); fot. Kacper Tekieli
Zdobycie Wielkiej Korony Tatr (WKT) – 14 najwyższych tatrzańskich szczytów, których wysokość przekracza 8000 stóp, czyli 2438 metrów – to coraz popularniejszy cel zarówno dla wspinaczy, jak i ambitniejszych turystów. Podczas gdy większość osób jego realizację rozkłada na tygodnie, miesiące, a nawet lata, Kacper Tekieli całą czternastkę zaliczył w sierpniu ubiegłego roku, w zaledwie 37 godzin i 28 minut. Pobił tym samym poprzedni rekord, ustanowiony w 2016 roku przez Alicję Paszczak, wynoszący 49 godzin i 14 minut.
KOJARZONY JESTEŚ PRZEDE WSZYSTKIM Z TRUDNYMI TECHNICZNIE WSPINACZKAMI. WIĘC POMYSŁ NA REKORDOWE POKONANIE WKT? WYZWANIE TO MA PRZECIEŻ ZUPEŁNIE INNY CHARAKTER.
Od dłuższego czasu mam problem z ręką, postanowiłem więc chwilowo wybierać cele bardziej wydolnościowe, na których w większym stopniu można zaangażować nogi. Wpływ na to miała także sytuacja – pandemia, lockdown i to, że przez jakiś czas przyblokowano Tatry, zamknięto ścianki i nie było gdzie trenować wspinania.
Sam pomysł pojawił się dość naturalnie. Wyodrębnienie Wielkiej Korony Tatr, będącej analogią do 14 ośmiotysięczników, traktuję z przymrużeniem oka, ale był to bodziec, by sprawdzić się w takiej wyrypie – fajnej, choć ciężkiej wycieczce. Co ciekawe, przy okazji mojego rekordu pojawiło się jeszcze jedno skojarzenie z Himalajami, bowiem suma przewyższeń w tym wariancie trasy wyniosła tyle, co wysokość Manaslu (8156 m).
OSIĄGNĄŁEŚ ZAKŁADANY WCZEŚNIEJ CZAS?
Mojej żonie [Justynie Kowalczyk – przyp. red.] rozpisałem czas zakładany, a ona na bieżąco go aktualizowała, wpisując czasy faktycznie uzyskane. Do dziesiątego szczytu, którym była Kończysta, zyskałem względem rozpiski, ale później, w nocy, troszkę straciłem. Ostatecznie wyszło 37 godzin i 28 minut, choć zakładałem 41 godzin. Moim celem było poprawienie zakładanych czasów, to z nimi się ścigałem, uznając, że nie ma sensu porównywać się z innymi, bo przecież każdy ma własne cele i taktykę.
Widok z Kieżmarskiego Szczytu o brzasku (pierwszy szczyt); fot. Kacper Tekieli
TY ZACZĄŁEŚ OD NAJBARDZIEJ TECHNICZNEGO FRAGMENTU, CZYLI GRANI WIDEŁ ŁĄCZĄCEJ KIEŻMARSKI SZCZYT Z ŁOMNICĄ …
Tak, gdybym zostawił to na koniec, miał bym trudniej, będąc już zmęczonym. Wszystko obliczyłem. To, że zacząłem o 2.40 w Tarzańskiej Łomnicy, wynikało z przemyśleń – gdzie mogę przemieszczać się po ciemku, gdzie musi być jasno, a gdzie słońce powinienem mieć za plecami. Gerlach został na noc, ale prowadzącą na niego Drogę Tatarki robiłem jeszcze za jasności, żeby nie pobłądzić. Natomiast zejście – wiedząc, że będzie po ciemku – zaplanowałem przez Batyżowiecką Próbę, czyli utartą drogą.
Dalsza część artykułu znajduje się na naszym nowym serwisie pod linkiem >link