Na łamach GÓR w niemal każdym numerze publikujemy teksty o miejscach, które naszym zdaniem warto odwiedzić. Zabieramy was w piękne zakątki całej Europy, ba, nierzadko nawet na inny kontynent. Można by pomyśleć, że nie zauważamy tego, co mamy pod nosem i co jest naszą codziennością – a wiadomo, gdzie ma siedzibę redakcja magazynu. Tworząc specjalny, jurajski numer postanowiliśmy więc zacząć od takiego właśnie, przedstawiającego walory tego regionu, artykułu.
Zamek w Olsztynie
ZWIĄZEK GMIN JURAJSKICH
Ustalmy na początku, o czym dokładnie mowa, bo już na tym etapie pojawiają się pewne komplikacje. Makroregion geograficzny w południowej Polsce, obejmujący około 25-kilometrowej szerokości pas rozciągający się od okolic Częstochowy na północy do Krakowa na południu – tak mogłaby brzmieć najbardziej skondensowana akademicka definicja Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Jurajski krajobraz sięga również na północ od Częstochowy, jednak Wyżyna Wieluńska jest osobnym makroregionem. Popularna nazwa – Jura – nie jest też ścisła w sensie naukowym, ale wrosła w nasz język tak mocno, że chyba nikogo już to nie razi. Jest do tego stopnia z regionem utożsamiana, że przyjęto ją jako nazwę projektu Związku Gmin Jurajskich, który w zeszłym roku został jednym z laureatów programu Polskie Marki Turystyczne, organizowanego przez Ministerstwo Sportu i Turystyki przy współpracy z Polską Organizacją Turystyczną. Jego celem jest wspomaganie tworzenia i rozwoju tak zwanych regionów turystycznych. Obszarów, których wysoka wartość historyczna, kulturowa i przyrodnicza może być podstawą współpracy lokalnych przedsiębiorców, organizacji turystycznych czy władz samorządowych. Sam Związek Gmin Jurajskich został założony przez 15 gmin w 1991 roku, a dziś to dobrowolne stowarzyszenie zrzesza już 34 gminy.
Dla większości czytelników GÓR (a także lwiej części redakcji magazynu) Jura to wspinanie. Można by nawet rzec, że dla wielu osób wspinanie to Jura, bo bogactwo dróg jest w stanie zaspokoić zarówno potrzeby początkujących, jak i tych, których wyczyny opisujemy na naszych łamach. Spędzenie większości wspinaczkowego życia na jurajskich wapieniach wcale nie oznacza ograniczenia i niedostatku wrażeń. Gdybyśmy jednak w poniższym tekście skupili się wyłącznie na tym, można by nas – poniekąd słusznie – posądzić o pójście na łatwiznę. Postaramy się więc zacząć od tego, co wspinaniem nie jest… Bo okazuje się, że spektrum jurajskich możliwości pozwala na zaspokojenie niemal każdego outdoorowego pragnienia.
Jaskinia Wierzchowska Górna
SZLAKI WŚRÓD WAROWNI
Tym, co najczęściej zachwyca przybywających na południe Polski są średniowieczne zamki i strażnice, czyli Orle Gniazda. Nazwa – choć brzmi jak żywcem wyjęta z rycerskiego romansu – pojawiła się dopiero w XIX wieku i jej autorstwo przypisuje się Wiktorynowi Zielińskiemu, poecie i krajoznawcy. Większość budowli jest dziś ruiną, ale kiedy ten termin ukuto, kilka z nich było w dużo lepszym stanie. Może to właśnie ten proces gwałtownej destrukcji gotyckich zabytków był impulsem dla Adolfa Dygasińskiego, który nie szczędził energii, by ratować niszczejące podówczas zamki w Pieskowej Skale i Ojcowie. Inne jurajskie warownie nie miały tyle szczęścia i dopiero współcześnie podejmowane są skuteczne zabiegi mające uchronić przed zniknięciem to, co z nich zostało. Przewrotnie można by powiedzieć, że te górujące nad okolicą ruiny mają niezwykły urok i gdyby przetrwały do dnia dzisiejszego, zachowane tak dobrze jak Zamek Królewski na Wawelu czy rezydencja w Pieskowej Skale, pewnie budziłyby zgoła inne emocje.
W połowie ubiegłego stulecia powstał łączący większość z nich turystyczny Szlak Orlich Gniazd. Początki tego przedsięwzięcia to lata 20., czas, kiedy ruch turystyczny przeżywał gwałtowny rozwój i nowe projekty mające odpowiedzieć na to zapotrzebowanie pojawiały się jeden po drugim. Pierwsza wersja szlaku była pętlą prowadzącą przez Ojców i Garb Tenczyński, ze startem i metą w Krakowie. Do pomysłu powrócił po wojnie Kazimierz Sosnowski i jeśli to nazwisko wydaje się wam znajome, to jest ku temu powód. Sosnowski jest bowiem również pomysłodawcą Głównego Szlaku Beskidzkiego, który obecnie nosi jego imię. Dzięki jego działaniom powstał współczesny, oznaczony jak wszystkie główne szlaki – na czerwono – mający blisko 170 kilometrów długości Szlak Orlich Gniazd. Łączy Kraków i Częstochowę, przebiegając przez większość – choć nie wszystkie – zamków, strażnic i pozostałości średniowiecznego systemu obronnego. Prowadzi przez malownicze doliny, wzgórza z imponującymi wapiennymi formacjami skalnymi, zahacza o tajemnicze jaskinie, których na Jurze jest niemal półtora tysiąca, i źródła krasowe, dające początek nie tylko małym strumykom, ale też potężnym rzekom, jak Warta.
Zamek Pilcza w Smoleniu
Przebieg szlaku, który obecnie jest konserwowany głównie ze środków Związku Gmin Jurajskich, nieustannie podlega drobnym modyfikacjom, wymuszanym przez rozbudowującą się infrastrukturę drogową, prace leśne i zabudowę niegdyś bezludnych obszarów. ZGJ, myśląc o umożliwieniu korzystania ze szlaku jak największej liczbie turystów, wyprodukował i zamontował na szlaku również 12 tablic w języku Braille’a. Jak zaznaczyłem wcześniej, nie wszystkie interesujące miejsca znalazły się na tej trasie, więc w latach 70. powstał alternatywny, znakowany na niebiesko, Szlak Warowni Jurajskich. Prowadzi z podkrakowskiej Rudawy do Mstowa, na wschód od Częstochowy, jest nieco krótszy niż Szlak Orlich Gniazd, ale zaprojektowano go tak, aby był bardziej przyjazny dla rowerzystów. Oba szlaki bazują na bogatej infrastrukturze i są atrakcją turystyczną, która spełnia wyśrubowane oczekiwania gości z kraju i zagranicy. Szlak Orlich Gniazd otrzymał tytuł najlepszego produktu turystycznego w Polsce w 2012 roku i Złoty Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej.
Tekst / TOMASZ BIERNACKI
Zdjęcia / LIGHTHOUSE MEDIA
Dalsza część artykułu jest opublikowana w Magazynie GÓRY numer 3/2023 (292)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link