„W weekend jedziemy do Kościeliska, co Ty na to?”. Co za pytanie… jasne, że jedziemy! Spokój, góry, las, dzika przyroda, tego właśnie mi potrzeba. Jeszcze szybki rzut oka na prognozy. TAK! Na horyzoncie widać słońce. Ale, ale… coś mi tu nie gra. Przecież Kamil nie lubi już chodzić po górach, a już na pewno nie po Tatrach, gdzie na szlakach spotyka się całe masy ludzi w japonkach i przyciasnych leginsach.
„Jedziemy na Podhalańskie Cyklo Warsztaty. Zapisałem Cię na wycieczkę, w końcu dowiesz się co to enduro”.
Nazwa brzmi jakoś znajomo, ale ni w ząb nie wiem co mnie czeka. Zdaje się, że nici z relaksu na łonie natury, ale co mi tam. Przejadę kawałek na górskim rowerze. Jeśli mi się nie spodoba, przesiądę się na moją ukochaną szosę. Zastanawiam się przez krótką chwilę czy to nie przejaw ignorancji, jechać na imprezę endurowców po to żeby przemierzać lokalne asfalty. Szybko jednak wyzbywam się wszelkich wyrzutów i znów zaczynam cieszyć się na wyjazd.
W piątek wieczorem docieramy na miejsce. Dołączamy do grupy, która już od godzin popołudniowych bierze udział w wydarzeniach eventu. Przysiadamy się do ogniska, otwieramy piwko, wokół toczą się rozmowy, głównie o rowerach oraz ich serwisowaniu. Jako, że w tej sferze wybitnym znawcą nie jestem, siedzę cicho i wczuwam się w klimat. W tak miłej atmosferze nawet temat regulacji zawieszenia roweru wydaje się być porywający. Nie biesiadowaliśmy długo, bo kolejnego ranka czekała nas ów obiecana wycieczka do Doliny Chochołowskiej. Wszyscy tłumaczą mi, że to będzie lekki przejazd, trochę pod górę, trochę w dół. Nie ma się czego bać. Na nocleg udajemy się do pobliskiego, bardzo przytulnego pensjonatu.Dobry sen to podstawa.
Kolejny dzień zaczynam od pożywnej owsianki z bananem. Teraz żaden podjazd nie jest mi straszny. Udajemy się pod MTB Hostel skąd miała wyruszyć nasza wycieczka. Próbuję zapoznać się z fullem, na którym przyjdzie mi przemierzać tatrzański szlak . Wsiadam na rower (Kross Soil 1.0), a ten ugina się niemal do samej ziemi. Kładę ręce na kierownicy, przez chwilę mam wrażenie jakby mnie ukrzyżowali. Trochę pokracznie, ale jednak udaje mi się przejechać w tę i nazad po trawie. Jak oni na tym cholerstwie jeżdżą? Moja pewność siebie znika gdzieś w oddali, a ja z utęsknieniem spoglądam w stronę zgrabnej, błyszczącej szosy
Dokończenie artykułu na blogu TOMAR >> http://bit.ly/2rKrhbN <<