Czy na Jurze można wspinać się zimą? Oczywiście. Pewnie myślicie o ciepłych dniach i trafieniu w odpowiednie warunki termiczne w Słonecznych Skałach, Rzędkowicach lub Mamutowej… Ale jest jeszcze drytooling, czyli wspinanie z rakami i czekanami po drogach obitych sportowo. Musimy jednak pamiętać, że na jurajskich skałach to aktywność dopuszczalna wyłącznie w wyznaczonych rejonach.
Zimny Dół – w weekendy może być tu tłoczno
Zwolennicy tej dyscypliny od wielu lat działają jesienią i zimą w różnych miejscach Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, a sporo z nich przekłada zdobyte tam umiejętności na wyniki osiągane na tatrzańskich zerwach. Poniżej przedstawiam kilka opcji drytoolingu, który może być alternatywą dla treningu na ściankach wspinaczkowych.
Jak wspomniałem, wspinanie z dziabami dopuszczalne jest tylko w przeznaczonych do tego celu miejscach. Zazwyczaj są to stare kamieniołomy lub niegrzeszące urodą skały. Na terenie Wyżyny to takie rejony, jak Jaskinia Strzegowa, Zimy Dół, Zakrzówek, Rudy Kamień czy Złota Góra. Każdy z nich oferuje drogi w różnych przedziałach trudności, sporo jest tam też opcji dla początkujących. Topo oraz przydatne szczegóły znajdziecie w archiwalnych numerach GÓR lub w internecie. I najważniejsze: skała na ścianach drytoolowych zazwyczaj nie należy do najlepszych, więc uważajcie na kruszyznę oraz spadający sprzęt, a kask niezbędny będzie zarówno podczas wspinania, jak i asekuracji.
Wspinanie na Zakrzówku
RUDY KAMIEŃ I ZŁOTA GÓRA W CZĘSTOCHOWIE
Stare kamieniołomy są dobrym wyborem dla początkujących. Oferują spory wybór dróg łatwych, a do tego gęsto obitych – łącznie jest ich około 70. Osoby bardziej doświadczone znajdą też coś dla siebie, czyli linie w zakresie M6, M7.
JASKINIA STRZEGOWA KOŁO SMOLENIA
To już opcja dla bardziej zaawansowanych. Drogi od M6+ do M9 i atletyczne wspinanie w przewieszeniach, po dobrych chwytach. W sam raz na rozmasowanie buły przed sezonem zimowym. Kiedyś można było się wspinać poza jaskinią, teraz już tylko w środku, ale za to potrenujemy nawet w czasie deszczu. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą czołówek i przygotujcie się na trochę syfu, bo autochtoni lubią czasami rozpalić ognisko z opon.
Tekst i zdjęcia / DAMIAN GRANOWSKI
Dalsza część artykułu jest opublikowana w Magazynie GÓRY numer 3/2023 (292)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link