Pierwszy z dwóch tomów turystycznego przewodnika po Dolomitach prezentuje wybrane trasy turystyczne wschodniej części tych gór. Autor koncentruje się na opisach ferrat i trudniejszych szlaków, wychodząc z założenia, że „główną atrakcją dla turystów z Polski nie będzie zapewne wędrówka zalesionym zboczem czy trawiastą granią” Również w przypadku trudniejszych szlaków mamy do czynienia z opisem jedynie wybranych tras, ale ich ilość wystarczy na wiele wyjazdów. Precyzja opisu pozwala przypuścić, że autor był osobiście na większości opisywanych szlaków, co wpływa na wiarygodność informacji i podnosi wartość książki.
Pierwsze kilkadziesiąt stron to podstawowe informacje o Dolomitach – od geologii po ciekawy rys historyczny. Jest on o tyle istotny, że w Dolomitach, nawet w ich partiach szczytowych, znaleźć można wiele reliktów pierwszej wojny światowej, jak chociażby regularnie występujące wykute w skale schrony z otworami strzelniczymi, resztki fortyfikacji, a nawet cmentarze.
Zaproponowany przez autora system prezentacji kolejnych tras, mógłby okazać się mało przejrzysty, ale na szczęście udało się temu zapobiec w prosty i bardzo skuteczny sposób: do każdego z opisywanych rejonów dołączono schematyczną mapkę sieci szlaków, rozwiązująca wszystkie ewentualne problemy.
Część dotycząca bezpieczeństwa, wyposażenia i techniki pokonywania ferrat nie zawiera na tyle istotnych błędów, żeby istniała konieczność ich prostowania. To duże osiągnięcie, bo literatura przewodnikowa ma generalnie duży wkład w propagowanie „bezpieczeństwa inaczej”. Jedyne zagadnienie, które przedstawiono w bulwersujący mnie sposób, to kwestia noclegów. Autor pisze, że kiedy schroniska są nieczynne, można korzystać bezpłatnie z otwartych części budynków, a w innym miejscu, że obozowanie poza wyznaczonymi kempingami jest niby zakazane, ale pozostaje podstawową formą noclegu dla wielu turystów z Polski. Udziela też rad jak biwakować mimo zakazów.
Nie byłem we wszystkich opisywanych w tym przewodniku schroniskach, ale z drugiej strony wśród dziesiątek alpejskich schronisk, które znam, nie ma takiego, w którym z otwartej części korzystałoby się bezpłatnie. Zawsze jest tam informacja, ile należy zapłacić i skrzynka-skarbonka na ścianie, albo blankiety przekazów. Podejście, że jeśli zapłata zależy od naszej uczciwości i nie jest egzekwowana, to nie trzeba płacić, ma taką wartość etyczną jak podpowiedź, że kiedy nikt nie widzi, możemy zabierać cudze rzeczy lub konkluzja, że podstawową formą aprowizacji są dla niektórych kradzieże w sklepach spożywczych. Tłumaczenie, żeby nie brali więcej niż zjedzą, nie byłoby chyba na miejscu. W przypadku „etyki” biwakowania problemu nie wyczerpuje znoszenie śmieci. Trzeba pamiętać, że to nie jest Ziemia Baffina, gdzie nie mamy alternatyw dla życia w namiocie, gdzie nikt nas nie zobaczy i gdzie wywiezienie własnych śmieci jest jedynym kryterium bycia w porządku. Alpy czy Dolomity, to gęsto zaludnione i odwiedzane przez tłumy ludzi parki. Nawet jeśli mamy wrażenie, że jesteśmy w całkowitej dziczy, to jest ono złudne. Mimo realnych zagrożeń i wszystkich zupełnie prawdziwych cech dzikiej natury musimy tam respektować innych użytkowników i społeczne normy. Jeśli z tego zrezygnujemy, to będziemy chodzili wśród suszących się śpiworów, placków zwiędłej trawy spod namiotów i po kolana w papierze toaletowym, skórkach od bananów i tym podobnych rzeczach, które „przecież się rozłożą”. My pojawiamy się w danym miejscu jeden raz, ale są ludzie, którzy bywają tam niemal codziennie... Góry są wspólne, a nie nasze: nie możemy zmuszać innych do oglądania naszych obozowisk, śladów po nich, ani słuchania naszej muzyki.
Może powyższe konstatacje brzmią mocno, ale spędzam w Alpach kilka miesięcy w roku i jest to naprawdę problem. Ciągle widzę Polaków biwakujących na dziko, zalegających w awaryjnych schronach i – za przeproszeniem – wypróżniających się pod ścianami schronisk. Ciągle słyszę o moich rodakach kradnących w sklepach i mam tego dosyć. Jako nacja mamy fatalną opinię i nie wynika ona ze spisku Europy. Od nas zależy, czy taki stan rzeczy się utrzyma.
Powyższy akapit nie wpływa na merytoryczną, jak najbardziej pozytywną ocenę przewodnika. To bowiem książka o górach, a nie o etyce górskich zachowań. Na pewno warto ją mieć, tak samo jak warto zachowywać się w górach przyzwoicie.
Dariusz Tkaczyk, Dolomity, Tom I – Wschód, Sklep Podróżnika 2006
Marcin Kacperek
"Góry", nr 9 (148) 2006
(kg)