baner
 
 
 
 
baner
 
2017-01-25
 

Czekan Naja Light oraz Anaconda Cup / SIMOND

Czekan Naja Light / SIMOND

Firma Simond ma kilkudziesięcioletnią tradycję w tworzeniu czekanów do alpinizmu. Aktualnie w swojej ofercie posiada modele dopasowane do potrzeb właściwie każdego użytkownika. Jednym z nich jest Naja Light, który otrzymałem do testów. Czekan Naja Light to lżejsza wersja Anacondy (konstrukcją przypomina Petzl Aztarex) – jest przeznaczony do alpinizmu, ale z elementami wspinaczki lodowej. Czyli wszędzie tam, gdzie podczas wędrówki będziemy napotykać lodowe i śnieżne kuluary, a minimalna waga sprzętu będzie bardzo istotna.

 

Naja Light dostępna jest w dwóch wersjach: z łopatką (445 g/54 cm i 460 g/60 cm) i młotkiem (480 g/54 cm). Łatwo policzyć, że dwa czekany będą ważyć około 900 gramów – dla porównania dwie Anacondy (odpowiednik Quarka) to już 1100 gramów. Producent wyposażył dziabkę w stalowy grot, służący również jako podpórka dla ręki. W grocie znajduje się otwór, przez który możemy wpiąć karabinek (dość mały, więc nie każdy wejdzie, mi udało się dopiero z T-kształtym). Stylisko w niebieskim kolorze z pomarańczowym napisem jest dobrze wyprofilowane, a w środku nieco spłaszczone dla wzmocnienia konstrukcji. Na dole czekan został powleczony taśmą zwiększającą tarcie, która fakturą przypomina papier ścierny. Ogólnie stylisko jest dość wąskie i bardzo dobrze leży w mojej dłoni (rozmiar rękawiczki L). Ostrze czekana (typ B) wyprofilowano pod wspinanie lodowe i mikstowe. Jest połączone z łopatką lub młotkiem i nie można go wymienić. Z zestawem dwóch takich dziabek dobijanie haków młotkiem czy wykopanie stopni lub platformy pod biwak łopatką nie będzie problemem. Model Naja Light posiada również otwory zmniejszające wagę oraz umożliwiające wpięcie do plastikowych karabinków sprzętowych w uprzęży. Kolejnym plusem jest świetne wyważenie. Jak wspomniałem, czekan został przeznaczony do wspinania lodowego. Idealnie sprawdzi się na trudnościach do WI3, raczej w połogim terenie, gdzie więcej stoimy na nogach. Sprawny wspinacz lodowy oczywiście poradzi sobie i na trudniejszych lodospadach, ale trzymanie czekana nie będzie już tak komfortowe, jak w modelach z rękojeścią typu ergo. W pasażach mikstowych podziałamy do M6+, z tym że, podobnie jak w lodzie, idealnie będzie w terenie połogim, ewentualnie z fragmentami pionowymi.

 

 

 

Czekan Naja Light jest dobrym wyborem dla osób, które potrzebują lekkiej dziaby alpinistyczno wspinaczkowej. Nie zrobią z nim trudnych wyciągów mikstowych i lodowych, ale przejdą sporo połogiego terenu z fragmentami wspinaczkowymi. Model ten świetnie sprawdzi się również w typowej turystyce wysokogórskiej, śnieżno-lodowych kuluarach i łatwym wspinaniu (na przykład lodospady do WI3+). Kto wie, być może okaże się także idealnym wyborem na himalajskie wspinanie, gdzie przy zamachu na ośmiu tysiącach metrów każdy gram ma znaczenie.

 

Przeznaczenie: alpinizm • Materiał: 60% aluminium, 40% stal • Długość: 54 lub 60 cm • Waga: 445 do 480 g • Atesty: CE, EN13089, UIAA, typ B • Cena: 349,99 zł

 

 

Czekan Anaconda Cup / SIMOND

Czekan Anaconda Cup to dziabka dedykowana do wspinania w lodzie i do alpinizmu technicznego. Ma budowę modułową i możliwość wymiany ostrza oraz łopaki lub młotka. Wszystko to składa się na dość interesujący model w korzystnej cenie. Firma Simond, francuski producent sprzętu outdoorowego, ma bogatą tradycję. Swego czasu wprowadziła na rynek pierwszy czekan z wymiennym ostrzem, a pierwszy zdobywca Everestu, sir Edmund Hillary, podczas ataku szczytowego wyposażony był w czekan właśnie tej marki. Aktualnie jej właścicielem jest sieć Decathlon, w sklepach której znajdziecie opisywany tu sprzęt.

 

Anaconda to czekan z lekko wygiętym styliskiem, przeznaczony do wspinania lodowego i alpinizmu technicznego. Sprawdzi się raczej w terenie połogim i pionowym.Należy do tej samej klasy, co Petzl Quark, Black Diamond Viper czy DMM Apex. Model ten posiada dwie wersje: z młotkiem lub z łopatą. Młotek jest dość solidny i odstaje daleko od styliska, więc spokojnie możemy nim dobić haki, a wbicie nie będzie też wielkim problemem. Producent zapewnia uniwersalne, wymienne ostrza, z dziurą do wpięcia karabinka (nie ma dedykowanych ostrzy do lodu czy mikstu). Są one wyprofilowane w ten sposób, że czekan będzie użyteczny, nawet jeśli zużyjemy 3–4 centymetry ostrza. Młotek i łopatkę także można wymienić. Dodatkowym plusem ich mocowania jest zastosowanie śrub z nakrętkami, które da się odkręcić za pomocą innej dziaby. Aluminiowe stylisko (długości 50 cm) jest dość wąskie (czubek ostrza ma grubość 3 mm), z wtłoczeniem zwiększającym sztywność. Bardzo mi podpasowało, ponieważ dość łatwo je złapać. Myślę, że posiadacze małych dłoni też to docenią. Niestety, w tłoczeniu lubi zbierać się śnieg i lód, co sprawia, że rękawiczki bardziej mokną, a dłonie marzną.

 

Anaconda Cup został wyposażony w pętle nadgarstkowe. Ten patent już od dobrych 10 lat właściwie nie jest używany. Na szczęście łatwo je odpiąć, jednak zostaje metalowy bolec, zagrażający naszej twarzy podczas wspinania. Metalowa piłka załatwi sprawę, mimo tego wydaje mi się, że w dobie zimowej klasyki producent powinien zrezygnować z „historycznego” elementu. Rękojeść czekana została wyposażona w gumową rączkę z wygodnym, szerokim wspornikiem. Zabrakło mi jednak dodatkowego wspornika na dłoń (dostępnego w modelu Anaconda Cup Light), który umożliwia złapanie czekana wyżej i robienie „skrótów”. To rozwiązanie świetnie sprawdza się we wspinaniu lodowym i alpinizmie. Wspornik można zakupić osobno. Anaconda zakończona jest metalowym grotem, do którego dopniemy karabinki od lonży. Całość waży 595 g (młotek) lub 555 g (łopatka). Jeśli zrezygnujemy z pętli nadgarstkowej (82 g), otrzymamy całkiem niezły wynik. Gdyby do tego odjąć młotek czy łopatkę, dziabka ważyłaby przyzwoite 480 g. Niestety, aby to zrobić, musimy dokupić specjalne podkładki (tak zwane inserty).

 

 

 

Tyle, jeśli chodzi o budowę. Przejdźmy do wspinania. Tutaj Anaconda sprawuje się całkiem nieźle. Dzięki dobremu wyważeniu, wbijanie jej w lód nie sprawiało większych problemów. Zahaczanie o krawądki skalne na krakowskim Zakrzówku też nie budziło zastrzeżeń. Trzeba oczywiście wziąć pod uwagę, że czekany z lekko wygiętym styliskiem przeznaczone są w teren o maksymalnych trudnościach M6+/7, a i to raczej w pojedynczych przypadkach. Na dłuższą metę rękojeść będzie niewygodna do trzymania. Ich żywiołem będą za to łatwe lodospady i miksty (połogie, z fragmentami pionowymi) i śnieżno-lodowe drogi alpejskie, gdzie nie trzeba stosować różnych drytoolowych sztuczek. Oczywiście mocny wspinacz poradzi sobie i w trudniejszym terenie. Last but not least – cena. Trzeba przyznać, że jest korzystna. Niecałe 400 zł brzmi bardzo rozsądnie jak na sprzęt tej jakości. Dla porównania, inni topowi producenci cenią swoje modele niemal dwa razy drożej. Simond oferuje nam więc całkiem niezły czekan do alpinizmu i łatwego wspinania lodowo- mikstowego za przyzwoite pieniądze.

 

Dostępny w wersji z łopatką lub młotkiem • Stylisko Carving • Uchwyt powlekany gumą o dużej przyczepności • Pętla Power Trac • Waga: 555 g (łopatka) lub 595 g (młotek) • Cena: 399,99 zł

 

Testował / Damian Granowski

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com