Pogoda się zepsuła, polskie ekipy kończą akcję na Nanga Parbat. Ale nie oznacza to, że jest to koniec tegorocznych zmagań z górą. Co więcej, robi się bardzo ciekawie. Moro łączy siły z Nardi i Txikonem, a do bazy po stronie Rupal niespodziewanie dotarła kolejna wyprawa.
Zacznijmy jednak od tego, co dzieje się po drugiej strony góry – bazie po stronie Diamir. Jak już informowaliśmy, zmagania z Nangą zakończyli tu Adam Bielecki i Jacek Czech, którzy dotarli już do Polski, a także Tomek Mackiewicz i Elisabeth Revol – w tym roku udało im się wyjść na około 7400-7500 m. Czapkins narzekał na ciężkie warunki i niskie temperatury, deklarując jednocześnie, że na Nangę już nie wróci.
Eli, Simone i Tomek w bazie pod Nangą; fot. facebook Moro
Przekazał też wspinającym się tą samą drogą – Messnerowie-Eisendle-Tomaseth z 2000 roku – Simone Moro i Tamarze Lunger informacje o warunkach, jakie mogą zastać podczas wspinaczki. Informacje te były na tyle mało optymistyczne – duże szczeliny i mogące oberwać się w każdej chwili seraki – że wspomniana dwójka postanowiła połączyć siły z drugą działającą jeszcze po tej stronie góry ekipą, czyli trójką Daniele Nardi, Alex Txikon i Ali Sadpara, którzy wspinają się Drogą Kinshofera. Udało im się dotrzeć na wysokość 6700 m, gdzie założyli obóz trzeci i zdeponowali sprzęt potrzebny do ataku szczytowego. Cały odcinek do trójki został już też przez nich zaporęczowany. Wypada w tym momencie docenić klasę zespołu, który „wpuszcza na gotowe” Simone i Tamarę (oczywiście pozostaje jeszcze odcinek od obozu III do szczytu i ewentualne rozpięcie poręczówek poniżej, jeśli ucierpiałyby podczas trwającego załamania pogody). Tamara podsumowała to krótkim wpisem:
"Trochę mi głupio, bo zespół Txikona zaporęczował już prawie całą drogę, a my nie mieliśmy możliwości, by im w tym pomóc. Nie ma tu jednak mowy o żadnej rywalizacji, a nasze zespoły będą razem współpracować w dobrej, przyjacielskiej atmosferze."
Tamara Lunger; fot. Facebook
Wydaje się, że „flota zjednoczonych sił” może mieć szanse na atak szczytowy. Pozostaje teraz poczekać na zmianę pogody. Wówczas okaże się, czy warunki na to pozwolą. Z motywacją, sprzętem i aklimatyzacją powinno nie być problemów.
Od lewej: Simone Moro, Alex Txikon, Daniele Nardi, Ali Sadpara, Tamara Lunger; fot. Facebook
Ciekawe wieści dochodzą też z bazy po stronie Rupal. Marek Klonowski i Paweł Dunaj zeszli kilka dni temu z góry – dotarli, jak powiedzieli w wywiadzie udzielonym reporterowi RMF FM Michałowi Rodakowi, na wysokość 7200 m, a nie jak sugerowały wcześniejsze doniesienia 7500 m. W bazie pada śnieg. Wygląda na to, że chłopaki nie będą już mieli szans podjęcia próby wejścia, ponieważ załamanie pogody prognozowane jest na dwa tygodnie, a 7 lutego wracają do Polski, co potwierdzili w rozmowie z RMF FM. Szkoda, bo niedoceniana przez wielu wyprawa dotarła w tym roku wysoko na Drodze Schella, rozciągnęła poręczówki i zaopatrzyła cztery obozy.
Na Drodze Schella, nad obozem II, wysokość ok. 6200 m; fot. Facebook
Tymczasem spod Nangi dotarła kolejna ciekawa informacja, bowiem chłopaki z ekipy Nanga Dream poinformowali reportera RMF FM, że do bazy z zamiarem wejścia na szczyt dotarła Cleo Weidlich w towarzystwie trzech Szerpów. Jest to, jak się wydaje, największa niespodzianka tegorocznego zimowego sezonu pod górą. Amerykanka ma na koncie kilka ośmiotysięczników, spore górskie doświadczenie i... ułatwione zadanie – Droga Schella przygotowana jest do wysokości 7200 m. Zobaczymy czy zimowe warunki nie okażą się jednak dla niej zbyt surowe.
Cleo Weidlich podczas wspinaczki na K2 (2012 rok); fot. Facebook
źródło: altitudepakistan.blogspot.com, rmf24.pl, Facebook (Simone Moro, Tamara Lunger, Czapkins, Nanga Dream, Cleo Weidlich)