Buty EDGE / Simond
Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z produktami marki Simond, więc bez żadnych uprzedzeń rozpoczęłam testy butów z najnowszej kolekcji Simond Edge. Na pierwsze wspinanie zabrałam je natechniczne, granitowe buldery w portugalskiej Sintrze, rejonie, w którym problemy bardzo przypominają francuskie Fonta-inebleau. Małe stopnie albo ich brak, dużo pionów i połogów oznacza konkretny test dla wspinaczkowej techniki, ale także używanego obuwia. Niejednokrotnie już zostałam tu odesłana do przysłowiowej szatni właśnie z powodu kiepskich butów. Muszę przyznać, że pierwsze wstawki w Edge’ach były dużym zaskoczeniem, ponieważ nie miałam się do czego przyczepić.
But zakłada się wygodnie, a dzięki piankowemu językowi i szybkiemu systemowi sznurówek nawet podczas sesji bulderowych ciągle zakładanie i ściąganie nie sprawia problemów. Wykonana z mieszanki skóry, poliestru i poliuretanu cholewka spisuje się bardzo dobrze i sprawia, że ten model dopasowuje się do nogi jak skarpetka. Pięta również jest bardzo dobrze skonstruowana. Myślę, że jej uniwersalny kształt zadowoli większość wspinaczy. Ponieważ nie jest za szeroka, świetnie nadaje się do haczenia na krawądkach, a przy tym jest nie za wąska, więc i na oblakach siądzie. Bardzo agresywny kształt podeszwy sprawia, że mamy naprawdę maksymalny docisk na krawędzi. Buty stały idealnie na najmniejszych stopniach, jakie można było wypatrzeć. Następnie przyszedł czas na dłuższe wspinanie po sportowych drogach. Tutaj oczywiście nie obyło się bez przejściowego okresu rozbijania. Jak na częściowo skórzany model przystało, wybrany rozmiar wydaje się trochę mały, gdy przyjdzie nam się zmierzyć z 30–40-metrową drogą. Na szczęście ten etap nie trwał długo. Nieważne jednak, czy przez niego przebrnęliśmy – buty już podczas pierwszych prób stoją świetnie nawet na długich, wyślizganych, wapiennych drogach.
Było to dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyż zazwyczaj podczas używania nowych butów sporo czasu zajmuje mi „przestawienie się” i zaufanie im na tyle, aby móc wspinać się na maksymalnym poziomie. Jest to też na pewno dużą zasługą użytej gumy Vibram XS Grip, która oferuje optymalne tarcie, przez co na stopniach czujemy się bardzo pewnie.
Jak sama nazwa wskazuje, Edge przeznaczone są do stawania na krawądkach. Ze względu na swój asymetryczny, agresywny i mocno wygięty profil przychodzi w nich to naprawdę łatwo, ale jeśli napotkamy na drodze tarciowe formacje, również nie będziemy mieli się czego obawiać. Osobiście preferuję raczej techniczny styl wspinania, wymagający często precyzyjnej pracy na małych stopniach. W butach Simonda czułam się na tyle komfortowo, że szybko uznałam je za moje ulubione, które noszę zarówno w skałach, jak i na zawodach.
Testowany model jest naprawdę wszechstronny i niezawodny. Sprawuje się bardzo dobrze we wszystkich formacjach, od połogów po przewieszenia. Najbardziej doceniłam to, wspinając się dużo w stylu OS i muszę przyznać, że moja dotychczasowa życiówka w tym stylu padła właśnie w opisywanych butach. Po kilku miesiącach używania nie mogę powiedzieć złego słowa na ich temat. Pomimo intensywnego wspinania, nie widać większych śladów zużycia. Czubki wciąż „świecą” krawędziami, co widać na zdjęciu (czubek udokumentowano po ponad trzech miesiącach testów). Jedyną wyczuwalną zmianą jest idealne dopasowanie cholewki do stopy. Jako że buty dostępne są we wszechobecnej sieci Decathlon, nie powinno być problemu z odpowiednim dobraniem rozmiaru. Ja przy numerze buta 39 wybrałam rozmiar 38, co było strzałem w dziesiątkę. Ich kształt sprawia, że mogą wydawać się za małe na pierwszy rzut oka, ale nie należy się tym przejmować! Buty sprawują się świetnie i naprawdę z czystym sumieniem mogę polecić je początkującym i zaawansowanym wspinaczom.
Przeznaczenie: do wspinaczki skałkowej, halowej lub bulderingu • Podeszwa: Vibram XS Grip • Cholewka: 100% poliuretan • Wnętrze: 40% dwoina skóry bydlęcej, 30% poliester, 30% poliuretan • Rozmiary:35–46.
Cena: 399,99 zł.
Testowała / Natalia Terlecka
Zdjęcia / Maciej Szopa
