Choć "sezon panelowy" zbliża się nieuchronnie ku końcowi i większość wspinających się osób już jest myślami (albo fizycznie - wszak pogoda tej wiosny dopisuje) w skałach, to jednak, o dziwo, nie oznacza to bessy na giełdzie krajowych zawodów wspinaczkowych. Boulderowe zmagania w wydaniu towarzyskim trwają w najlepsze i wciąż przyciągają coraz to liczniejsze rzesze osób, spragnionych rywalizacji w dobrze znanej i sprawdzonej formule. Bardzo cieszy fakt, że za zwiększonym popytem na tego typu imprezy, idzie także w parze adekwatna podaż, czego doskonałym dowodem jest nowy cykl zawodów o wdzięcznej nazwie "Boulder Games", który to doczekał się swojej inauguracji w ubiegły weekend na gdańskim BlokFicie.
BlokFit wita! Fot. Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek
Trzeba przyznać, że apetyty przed pierwszą edycją Boulder Games mieliśmy spore - rozbudziły je, bez wątpienia, nowatorska formuła oraz szeroko zakrojony marketing, o który zadbali organizatorzy. Pomysł ze zorganizowaniem cyklu czterech imprez dedykowanych przede wszystkim amatorom, a także najmłodszym, wydawał się być strzałem w dziesiątkę. Wspinaczkowa "klasa średnia" w Polsce cały czas rośnie i ma się dobrze, o czym świadczyć może chociażby utrzymująca się wysoka frekwencja na licznych krajowych imprezach. Wciąż jednak w finałach ogólnopolskich zawodów oglądamy te same nazwiska, akces do decydującej rundy jest więc dla wielu co ambitniejszych jednostek swoistą mission impossible. Z kolei, wyłączając zawody juniorskie w ramach Pucharu Polski, ewidentnie daje się we znaki brak propozycji skierowanych dla wspinaczkowego "narybka", który gdzieś przecież musi zdobywać pierwsze szlify i złapać bakcyla sportowej rywalizacji. ;-)
Boulder Games to pierwsza w naszym kraju impreza, gdzie obok dorosłych wspinają się po osobnych problemach również dzieci. Fot. Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek
Brawa więc dla pomysłodawców cyklu Boulder Games - market research doprawdy wzorowy, pozostało tylko sprawdzić jak rynek przyjmie nowy produkt, "szyty na miarę" i czy propozycja będzie na tyle nośna, że zdoła zapełnić przywołaną niszę. W tym celu udaliśmy się w pewien sobotni, wiosenny poranek zamiast na Jurę, w podróż na drugi koniec Polski. Troszkę dłuższa niż zazwyczaj droga i już wkróce, miast wyślizganego jak mydło wapienia, przywitała nas największa boulderownia w Polsce, będąca gospodarzem ubiegłorocznych zmagań o krajowy czempionat, wdzięcząca się błyszczącymi od nowości strukturami i mnogością formacji, na których to routesetterzy zgotowali nam prawdziwą ucztę "dla ciała i duszy".
Arkadiusz Millan (Avatar Team) jako jeden z trzech wśród Panów zatopował wszystkie 25 problemów. Fot. Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek
Rywalizacja odbywała się na 25 boulderach - tutaj nadmienić należy, że dorośli i juniorzy swoje propozycje mieli nakręcone w odrębnym skrzydle przestronnego BlokFitu, dzieci zaś rywalizowały osobno. Koncepcja jak najbardziej słuszna i zarazem rozwiązująca wiele potencjalnych problemów: od przebiegu samych boulderów, które dla dzieci nie były parametryczne i przez to routesetterzy mieli ułatwione zadanie (wszak niezwykle trudno jest kręcić "dla wszystkich", zachowując przy tym estetykę przystawek i ich selekcjonujący aspekt), aż po kwestię komfortu startu - zarówno dla jednej jak i drugiej grupy interesariuszy.
U Pań brylowała z kolei Kasia Ekwińska, topując 23 przystawki. Fot. Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek
Ciężko jest wypowiadać się autorowi tegoż tekstu na temat problemów dziecięcych, wszak nie dane było mu (już "nie te lata") doświadczyć ich empirycznie, natomiast pobieżny rzut oka oraz opinie startujących świadczą jak najbardziej na korzyść - najmłodsi, rywalizujący w 3 kategoriach wiekowych (U10, U12 i U14) mieli nad czym łamać głowę - chwytowi zafundowali im pełen przekrój ruchów we wszystkich dostępnych formacjach - a tutaj akurat BlokFit na deficyt jakiejkolwiek powierzchni narzekać nie może: były więc połogi, piony, zacięcia oraz przewieszenia, czasami przybierające swym odchyleniem postać niemalże dachową. Wszystko to ułożone oczywiście po chwytach i strukturach wiodących firm, w tym miłym akcentem "patriotycznym" była obecność toruńskich Gatowalls. ;-)
W akcji Małgosia Kurek. Fot. Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek
Z kolei zmagania dla dorosłych również pozostawiły bardzo dobre wrażenie - tym razem autor, szczęśliwie dla siebie, może wypowiedzieć się z perspektywy osoby startującej. ;-) Trudność przystawek była co prawda nieco bardziej wyśrubowana niż na dowolnej z rund dedykowaej amatorom, popularnej Warszawskiej Ligi Boulderowej, natomiast zdecydowanie bardziej przystępna aniżeli na innych krajowych zawodach open, gdzie routesetterzy w eliminacjach muszą przecież jakoś "rozrzucić" nazwiska pokroju Adriana Chmiały, Kuby Jodłowskiego, Idy Kupś czy jeszcze wielu innych przedstawicieli naszego wspinaczkowego topu, których to każdy, śledzący choć pobieżnie rodzimą scenę zawodniczą, z pewnością zna.
Na urodę przystawek i estetykę ruchów nie można było narzekać. Fot. Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek
Ostatecznie, rywalizacja zakończyła się trzema kompletami wśród Panów. Najlepszymi okazali się Arkadiusz Millan (Avatar), Grzegorz Karolak i Kuba Nadolski (BlokFit). U Pań samotną liderką po pierwszej rundzie została Kasia Ekwińska (KW Toruń/Gatowalls), tuż za nią Julia Leonardi (UKA) i Magdalena Suder (Avatar).
W kategorii U14 zwycięstwo w 1 rundzie Boulder Games zgarneli Roch Kopeć (Strefa Wspinania) i Julia Kaczmarczyk (Flash Białystok). W U12 triumfatorami zostali Mateusz Dąbrowski (Murall) oraz ex aequo Pola Pietkiewicz (KWW Agama) z Małgosią Kurek (Poland Climbing Kids Team). Natomiast najmłodszymi zwycięzcami inauguracyjnej rundy (kateogria U10) zostali Maciej Oleksy i Natalia Bernat (Murall).
Pełne wyniki znajdziecie poniżej:
DOROŚLI
DZIECI (U10, U12, U14)
Zachęcamy również do obejrzenia obszernej galerii zdjęć autorstwa niezastąpionych Oli Drutkowskiej i Szymona Aksienionka.
Co dalej czeka cykl Boulder Games? Kolejna runda już w maju na krakowskim Avatarze, notabene w jego nowej lokalizacji przy ul. Sikorki. Tam również będziemy - wszak na Czyżyny mamy przysłowiowy rzut beretem. ;-) Warto jednak było pojechać na BlokFit, by miast krakowskiego smogu, wdychając wraz z magnezją nadmorski jod, delektowac się prawdziwą boulderową ucztą "na każdą kieszeń". ;-)
Z tego miejsca dziękujemy organizatorom, a w szczególności Kamilowi Bocheńskiemu za zaproszenie.
Źródło: własne & BlokFit
Zdjęcia: Ola Drutkowska & Szymon Aksienionek