Nowa trasa, 6270 metrów przewyższeń i 24 godziny na pokonanie 140 kilometrów bieszczadzkich szlaków
Tomek Komisarz; fot. Rafał Bielawa
W sobotę o 22:00 z Cisnej wystartowały 282 osoby, aby zmierzyć się z Biegiem Rzeźnika Ultra 140 i 136 osób chcących ukończyć 100-kilometrowy dystans.
Pierwszy, nocny odcinek wiódł przez Małe Jasło, Jasło, Paprotną, Dziurkowiec, Fereczatą, Jaworzec do Dołżycy
Świecący ostro księżyc sprawił, że ten odcinek niektórzy zawodnicy biegli z wyłączonymi czołówkami. Szybkiemu bieganiu sprzyjał chłód nocy i szerokie dukty leśne.
Dalej trasa wiodła przez Łopiennik, Berdo, Woronikówkę do Jabłonek. Było błotniście.
Pierwsi biegacze na punkcie pod pomnikiem pojawili się przed 7 rano. I w niewybrednych słowach wypowiadali się o ostatnim pokonanym zbiegu. Było bardzo stromo. Część zawodników zaliczyła wywrotki. Były otarcia, stłuczenia, trochę krwi ale bez poważnych urazów. Nad Bieszczadami wyszło słońce. Zrobiło się ciepło.
Dalej trasa prowadziła czarnym i czerwonym szlakiem przez Jaworne, Chryszczatą do Duszatyna. A stamtąd przez Mików, Smolnik do Zubeńska, gdzie była zlokalizowana meta Rzeźnika Ultra 100. Ostatni odcinek to poza kolejnym dość mocnym podejściem na Jaworne (992 m) i Chryszczatą (997 m) to także kilkukrotna przeprawa przez rzekę. Woda sięgająca kolan zmyła błoto z umęczonych nóg.
Na mecie Rzeźnika Ultra 100 jako pierwszy nieoczekiwanie finiszował biegnący na 140 kilometrów Sebastian Białobrzeski z czasem 13:01:53. Sebastian, zgłoszony na dłuższy dystans, skorzystał z zapisu regulaminowego o możliwości wcześniejszego zakończenia biegu na mecie setki. Tym bardziej jest to niesamowite, iż jako Ultra 140 km zameldował się na mecie blisko 40 minut przed następnym biegaczem Łukaszem Hryniów. Na trzecim miejscu bieg ukończył Dawid Antanasow Ancew z Watacha Trail Team.
Ostatecznie na mecie setki zameldowało się 228 osób - część z nich to biegacze z dystansu 140, którzy mieli prawo skończyć wcześniej.
Ostatnie 40 km wiodło szlakiem granicznym przez Głęboki Wierch, Rydoszową, Balnicę, Berdo i Chyrlatą do Lisznej. A stamtąd przez Małe Jasło do Cisnej.
- Staraliśmy się, żeby nowa trasa była maksymalnie zbliżona do tej z zeszłego roku. Na wytyczenie, sprawdzenie i oznaczenie mieliśmy tylko 24 godziny - opowiada Jacek Gardener odpowiedzialny za trasy wszystkich rzeźnickich biegów. I dodaje: - Wiemy, że niektórzy biegacze trochę się gubili.
Podejście ekipy jest jednak mocno minimalistyczne - znaczymy taśmą najbardziej newralgiczne momenty i odcinki. Poza tym biegacze muszą śledzić szlak turystyczny - dodaje Gardener. W końcu to Rzeźnik Ultra.
Mimo, że w tym roku trasa ominęła malownicze części Bieszczadzkiego Parku Narodowego, Połoninę Caryńską i Wetlińską, biegacze doceniali walory „estetyczne” nowej wersji.
- Biegliśmy szlakami, których zwykle nie odwiedza się będąc w Bieszczadach. Przez to trasa odkryła dla mnie kolejne części tych gór. Ale widokowo, jak ktoś miał siły na podziwianie, było naprawdę pięknie - komentuje Piotr Choroś, który ukończył Rzeźnika Ultra 140 na trzecim miejscu.
Piotr Choros; fot. Justyna Choros
Na mecie w Cisnej przy pięknej słonecznej pogodzie i aplauzie kibiców jako pierwszy finiszował Tomek Komisarz z fenomenalnym czasem 18:16:15! Tomek wygrał w tym roku Niepokornego Mnicha, Ultra Maraton Podkarpacki 70 km, w zeszłym roku był drugi na Łemkowyna Ultra Trail 150.
Drugi zawodnik Wiesław Chyłek pojawił się dopiero godzinę później (19:15:40). A kolejny - Piotr Choroś, jeden z siedemnastu, którzy ukończyli zeszłoroczną edycję, złamał 20 godzin - finiszował z czasem 19:58:19.
Ostatecznie Rzeźnika Ultra 140 ukończyło 47 osób w tym 35 w limicie 24 godzin. Niestety, żadna z kobiet nie dobiegła do mety w Cisnej.