baner
 
 
 
 
baner
 

Turnia Sokoła

O Turni Sokoła, zdobytej podczas wyprawy w indyjskie Himalaje Garhwalu, technicznym wspinaniu w górach wysokich i planach rozwoju Polskiego Himalaizmu Sportowego z WADIMEM JABŁOŃSKIM rozmawia BARTEK WRZEŚNIEWSKI.

Wadim na górnym headwallu; fot. Ondrej Húserka


ZANIM PRZEJDZIEMY DO WSPINANIA W HIMALAJACH GARHWALU, OPOWIEDZ W SKRÓCIE O NOWYCH CELACH PHS. JAK SIĘ ODNAJDUJESZ W TEJ ORGANIZACJI I JAK OCENIASZ JEJ ROZWÓJ?


Od samego początku istnienia tego programu było wiadomo, że będzie wyglądał inaczej niż PHZ [Polski Himalaizm Zimowy – przyp. red.] i widać to od pierwszych wypraw. Postawiliśmy na eksplorację niższych szczytów, na trudne technicznie drogi, ale też na obozy szkoleniowe, które mają przygotować ludzi do działania w wysokich górach. Tak że jest to znacząco inne od tego, co było wcześniej. A czy lepsze, czy gorsze, to już nie mi oceniać. Nie da się porównać ze sobą wyczynów wspinaczkowych – nie ma tu miary, jak na przykład w skoku o tyczce. Po prostu trochę zmieniliśmy dyscyplinę i mam nadzieję, że wprowadziliśmy pewien powiew świeżości. Co do rozwoju i planów, to mamy już kalendarz wypraw na 2023 rok – będzie ich trochę! Mogę zdradzić, że pojawią się też wyprawy na ośmiotysięczniki, ale oczywiście w zupełnie innym stylu niż dotychczas.

 

BIERZECIE POD UWAGĘ INNE ŁAŃCUCHY GÓRSKIE, OPRÓCZ HIMALAJÓW I KARAKORUM?


Tak, jak najbardziej – mamy zaplanowane wyprawy w Andy, do Patagonii czy na Grenlandię. Najważniejsze, aby wyprawa spełniała jakieś założenia sportowe.

 

A JAKA JEST TWOJA ROLA W PHS?


Jestem kierownikiem programu. Mam okazję określać kierunek, w którym to wszystko zmierza, planować wyprawy i obozy oraz, razem z komisją PHS, decydować o tym, kto zostanie dopuszczony do wyjazdów. Do mnie należy też, niestety, cała czarna robota związana z pisaniem maili, wypełnianiem exceli i dokumentów. Natomiast przy konkretnych wyprawach jest wybierana dwójka organizatorów, którzy dbają o logistykę, a ja pomagam załatwiać formalności.

 

Ondrej na stanowisku, w tle Thalay Sagar; fot. Wadim Jabłoński

 

KADRA W PHS ZNACZĄCO SIĘ ZMIENIŁA W STOSUNKU DO TEJ Z PHZ. ZE ZNANYCH W ŚWIECIE HIMALAIZMU NAZWISK POZOSTAŁ JEDYNIE ADAM BIELECKI. Z CZEGO TO WYNIKA?


Jest jedno konkretne wymaganie w PHS i będę go bronił jak Rejtan: w programie jest się za bieżące, konkretne osiągnięcia wspinaczkowe, a nie za zasługi czy wizerunek w mediach społecznościowych. Trzeba się często wspinać w Tatrach, Alpach, czy nawet latem w skałach na wielowyciągach. To wszystko buduje portfolio kompletnego wspinacza. Nie chcemy wysyłać w góry ludzi, którzy pielęgnują mit Himalajów prezentowany w Polsce w ostatnich latach. Znaczy to, że w programie nie można się znaleźć, jeżdżąc raz w roku na ośmiotysięcznik. To po prostu za mało. Chcemy mieć świetnie wyszkolonych alpinistów, którzy są zaznajomieni z biwakiem w ścianie i z wielodniowymi przejściami w trudnym technicznie terenie, a nie z przesuwaniem małpy po poręczówce. Takich, którzy zjedli zęby na tatrzańskich zimowych „dupotłuczniach”. Nie wykluczam, że część ludzi z PHZ mogłaby dołączyć do PHS, tyle że na ten moment nie widzę, aby te osoby były aktywne. Na ile znam polskie środowisko wspinaczy zimowych i alpejskich, mam wrażenie, że prawie wszyscy, którzy powinni być w PHS, już w nim są. A pozostałych, którzy chcieliby do nas dołączyć, zapraszam do przepracowania porządnego sezonu zimowego w Tatrach i Alpach.

 

WARTO WSPOMNIEĆ, ŻE JEDYNY SUKCES PODCZAS OSTATNIEJ WYPRAWY NALEŻY DO CIEBIE I SŁOWAKA ONDREJA HÚSERKI. WIDZĘ TEŻ, ŻE UCZESTNICZY ON W OBOZACH SZKOLENIOWYCH. CZY TO STAŁY CZŁONEK PHS?


Niestety nie. Ondrej jest świetnym wspinaczem, ale formalnie możemy zrzeszać wyłącznie polskich obywateli. Natomiast jesteśmy bardzo otwarci na współpracę z ludźmi, którzy myślą podobnie jak my i którzy świetnie się wspinają. Tak też było na ostatnim obozie PHS w Dolinie Kieżmarskiej, gdzie pojawiło się wielu Słowaków i Brytyjczyków. Z tego, że będziemy się spotykać i wspinać z ludźmi z innych krajów, mogą wyniknąć wyłącznie dobre rzeczy. Stawiamy na integrację środowisk.

 

PRZEJDŹMY DO OSTATNIEJ WYPRAWY NA THALAY SAGAR (6904 M) – SKĄD POMYSŁ NA TAKI CEL? TO SZCZYT ZUPEŁNIE NIEZNANY FANOM HIMALAIZMU, CO WIĘCEJ, NAWET NIE JEST SIEDMIOTYSIĘCZNIKIEM!


Już w zeszłym roku wiedzieliśmy, że chcemy jechać w Himalaje Garhwalu. Dla nas to nowość, a Polacy sporo bywali tam w latach 80. i 90., więc rejon wydawał się wart wizyty. Plany z czasem ewoluowały, bo początkowo chcieliśmy wytyczyć nową drogę na Meru, jednak okazało się, że brana przez nas pod uwagę formacja była zrobiona w latach 90. Zmienił się też skład, więc rozszerzyliśmy projekt i powstały trzy wyprawy. Oprócz Thalay Sagar celami były Bhagirathi II (6512 m) i Swachhand (6721 m) – niezdobyty szczyt, położony daleko w dolinie Gangotri. Zrodził się pomysł, aby pojechać razem, bo wychodzi taniej i logistyka jest łatwiejsza.

 

Rozmawiał / BARTEK WRZEŚNIEWSKI

 

Całość tekstu znajdziecie w magazynie GÓRY numer 6/2022 (289)



Zapraszamy również do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com