W GÓRACH nr 228 mieliśmy okazję omawiać Trawers Pointes Lachenal oraz „Mała” Grań Cosmiques. Był to drugi odcinek z cyklu "Skała i lód czyli Chamonix dla każdego". Zapraszamy do lektury.
Wybierając temat do drugiego odcinka naszego cyklu, kierowałem się chęcią przedstawienia czegoś o podobnych trudnościach i charakterze, a także znajdującego się w tym samym rejonie, co opisywana miesiąc temu Grań Cosmiques. Moją myślą przewodnią było to, żeby cele przedstawione w dwóch pierwszych częściach cyklu mogły zostać zrealizowane przez naszych czytelników w jeden z nadchodzących letnich weekendów. Wybór stał się prosty – zapraszam do zapoznania się z bardzo przeze mnie lubianym i często powtarzanym Trawersem Pointes Lachenal.
Fot. Andrzej Sokołowski
Start: górna stacja kolejki (3795 m) na Aiguille du Midi (najczęściej) lub schronisko Cosmiques (3613 m).
Trudności: II/AD mixt, z odcinkami skalnymi do 4a (istnieje wariant obejściowy tych trudności skalnych).
Czas: podejście ze stacji kolejki (w dużej mierze także zejście) – około 15 minut, ze schroniska Cosmiques – około 45 minut, czas na pokonanie drogi – 3–4 godziny.
Najlepszy okres, warunki: jest robiona praktycznie przez cały rok, choć nie jest aż tak popularna jak Grań Cosmiques.
Latem mogą się na niej zdarzyć kolejki do zjazdu. Przed kluczowym odcinkiem w razie zatoru zawsze można wybrać łatwiejszy wariant obejściowy. Dobrze, gdy nocą izoterma zero jest na tyle nisko, by śnieg był zmrożony. Po intensywnym opadzie przejście grani jest możliwe, ale zdecydowanie rosną trudności kluczowego odcinka. Uwaga: przy małej ilości śniegu, w momencie gdy występuje tak zwany alpejski lód, dość trudne mogą się okazać oba pola śnieżno-lodowe – podejściowe i zejściowe.
Sprzęt: sprzęt osobisty, raki, czekan (lepszy będzie turystyczny), lina umożliwiająca nam piętnastometrowy zjazd (możemy zjechać mniej, ale to rozwiązanie będzie wygodniejsze), taśmy, cztery ekspresy, kilka mechaników (średnie rozmiary) oraz kości. Ponieważ podejście pod trawers biegnie lodowcem, a musimy pokonać także szczelinę brzeżną na podejściu i zejściu z grani, niezbędny jest sprzęt do ratownictwa szczelinowego. Pokonanie
flanki podejściowej, kiedy jest ona bardziej lodowa niż śnieżna, może wymagać od nas użycia kilku śrub lodowych.
Mapa: Chamonix 3630 OT lub Saint-Gervais 3531 ET, obie w skali 1-25 000.
Przewodnik: François Damilano, „Snow, ice and mixt”, część 2.
Nazwa szczytów Pointes Lachenal pochodzi od nazwiska wybitnego francuskiego wspinacza o bogatym dorobku, Louisa Lachenala, który wraz z Mauricem Herzogiem dokonał pierwsze wejśćie na Annapurnę – pierwszy zdobyty ośmiotysięcznik. Alpejski szczyt na południowo-wschodnią stronę opada słynącą z doskonałej jakości granitu dwustupięćdziesięciometrową ścianą – uwielbiam się tam wspinać. Co ciekawe, istnieje również kilka naprawdę fajnych dróg mikstowych.
W ciepłe dni pod koniec kwietnia bieżącego roku, zjeżdżając Vallée Blanche na nartach, byłem świadkiem, jak na nasłonecznionych filarach tej ściany wspinały się letnio zespoły w miękkich butach, podczas gdy niecałe sto metrów w lewo, w zacienionym kuluarze znajdującym się na tej samej ścianie inna ekipa pokonywała mikstową drogę. Dla każdego coś miłego.
Obserwowany z zejściowej grani Aiguille du Midi, Pointes Lachenal nie prezentuje się zbyt okazale, właściwie „ginie” w cieniu znajdującego się na prawo Mont Blanc du Tacul. Z tego miejsca widzimy jego wysoką na momentami sto metrów ścianę północną. Jest to bardziej stok, flanka lodowo-śnieżna niż ściana, z której wyrastają dwie większe skupiska skalne (turnie). Gdy już się znajdziemy na grani, skalne odcinki zaczną się prezentować
całkiem ciekawie. Ale po kolei.
Po pokonaniu kluczowego fragmentu, łatwy teren przed głównym wierzchołkiem. Fot. Andrzej Sokołowski
Podobnie jak w przypadku grani Cosmiques, dzień rozpoczniemy na górnej stacji kolejki na Midi. Pamiętajmy, że w sezonie bardzo często miejsca w kolejce są rezerwowane dla grup i tylko na pierwszy przejazd, zwany „przejazdem dla wspinaczy” nie da się zrobić rezerwacji, dzięki czemu możemy się na nią załapać. Trzeba jednak zająć sobie miejsce, a to czasami wymaga pojawiania się przy wejściu nawet na godzinę przed odjazdem.
Na lodowiec Vallée Blanche schodzimy łatwą, ale mocno eksponowaną, śnieżno-lodową granią północno-wschodnią. Szczegóły i ewentualne zagrożenia tego zejścia opisałem w pierwszej części cyklu. Gdy znajdziemy się już na płaskim lodowcu, udajemy się w kierunku schroniska Cosmiques. Z reguły tuż pod nim (schronisko położone jest na wzniesieniu) są rozbite namioty – właśnie tam znajduje się „skrzyżowanie” na tym ruchliwym lodowcu. W słoneczny dzień ujrzycie jedną wydeptaną ścieżkę biegnącą na wprost, w kierunku wierzchołka Mont Blanc du Tacul, a dalej w stronę najwyższego szczytu Europy, natomiast druga będzie skręcać w lewo. Nią dostajemy się na przykład do schroniska Torino – ten kierunek musimy obrać.
Idziemy w kierunku pierwszego z wierzchołków (1), z tej strony w ogóle nieewidentnego. Od drugiej jest on zwieńczeniem filara, na którym znajduje się słynna skalna droga Contamine. Pamiętajmy, że po drodze przekraczamy szczelinę brzeżną (2). Odcinek między szczeliną a granią to około stu metrów pola śnieżno-lodowego. Zdarzało mi się pokonywać je z klientami, idąc tam „z ręki” metodą krótkiej liny, czyli symultanicznie (kiedy były dobre ślady w śniegu), ale także ze sztywną asekuracją, używając dwóch dziab (gdy był alpejski lód). Nastromienie tego odcinka to 45 do 50 stopni. Czasem lepiej wspinać się wprost do góry, a nawet z lekkim odchyleniem w prawo na najwyższy śnieżny punkt grani. Idąc pierwszym wariantem, tuż pod śnieżną granią znajdziemy sporą skałę, na której można założyć stanowisko za pomocą mechaników.
Następny odcinek to grań śnieżna bez trudności, ale stosunkowo eksponowana. Docieramy nią do wznoszącego się terenu mikstowego (3). Nim łatwo dochodzimy do praktycznie czysto skalnej, mocno eksponowanej grani. Pokonujemy parę metrów, a potem, schodząc kilka metrów łatwym terenem na stronę południową, osiągamy wygodną skalną półkę (4). Do niedawna znajdowało się tam stanowisko zjazdowe z boltów, w kwietniu go nie było. Z zostawionych stałych pętli zjeżdżamy na północną stronę, by z powrotem osiągnąć teren śnieżno-lodowy poprzetykany skałami. Zjazd o długości dokładnie piętnastu metrów doprowadza nas do wystającego z lodu skalnego zęba, idealnie nadającego się na stanowisko (możemy nasz zjazd zakończyć również wyżej, są tam inne wygodne miejsca na naturalne stanowiska). Uwaga: jeśli z jakichś przyczyn chcielibyśmy w tym miejscu zakończyć wspinaczkę, z tego zęba są dokładnie trzy trzydziestometrowe zjazdy do lodowca (własne stanowiska z abałakowów).
Kontynuując wspinaczkę, musimy ze stanowiska na skalnym zębie wykonać około trzydziestu–czterdziestu metrów trawersu do miejsca, gdzie skała się kończy, a zaczyna się szeroka grań śnieżna...
Całość artykułu znajdziecie w GÓRach nr 228
Tekst: Maciej Ciesielski