baner
 
 
 
 
baner
 
2011-10-07
 

Rozwiązanie konkursu The North Face GÓRY Morocco Project

Artur Gruszczyński zwycięzcą konkursu The North Face Góry Morocco Project.

Przedstawiamy historię, dzięki której autor wygrał trekking w Górach Atlas w Maroku, gdzie dołączy do grona testerów kolecji obuwia The North Face 2012.

Buty zostały kupione jesienią 1997 roku u progu czasów studenckich. Tej samej jesieni, a dokładnie kilkanaście dni wcześniej poznałem moją przyszłą żonę. Przez kilka kolejnych lat - aż do czasu urodzenia się syna - naszą tradycją było celebrowanie wrześniowej rocznicy podczas pobytu w Zakopanem/Tatrach. Dzięki powiązaniom rodzinnym mieliśmy dostęp do wakacyjnego mieszkanka na osiedlu Szymony co było bardzo na rękę nam studentom.


Buty na przestrzeni lat służyły bardzo dobrze "schadzając" w skrajnie różnych warunkach pogodowych większość szlaków Tatr Zachodnich i Wysokich, a zimą Beskid Śląski/Żywiecki/Makowski.
Z czasem nubuk pod wpływem woskowej pasty stał się licem.

W sierpniu 2009 roku po 2-letniej przerwie w tatrzańskiej aktywności wysokogórskiej postanowiłem pojechać z żoną na weekend w Tatry Słowackie. Trzeba było zastąpić używaną w okolicach Ojcowa lekką konstrukcję typu tkanina-skóra czymś solidniejszym, tak więc po 2-letnim leżakowaniu buty z jednego solidnego kawałka skóry trafiły do bagażnika.
Kierunek Tatrzańska Łomnica. Jako, że to lato obuwiem dopełniającym były sandały. Po dotarciu na camping, rozbiciu namiotu, zjedzeniu kolacji wybraliśmy się na krótki spacer wieczorową porą po okolicy. Rano w planach Hrebeniok-chata Teryego-Czerwona Ławka-nocleg z Zbójnickiej Chacie.

Efekt wieczornego spacerku zobaczyłem rano - wracając z campingowej toalety - boki podeszwy zaczynały pękać/kruszyć się. Palec dotykając boków podeszwy dokonywał zniszczenia.

Jedyna deska ratunku - KLEJ. Pojechaliśmy do Starego Smokovca i zaczęlismy krążyć po miasteczku w poszukiwaniu "lepidla". Większość sklepów pozamykana (to chyba święto było). W sklepie górskim nie mają - tylko nowe buty, w serwisie/wypożyczalni rowerowej miły Słowak sprezentował resztkę tego co miał - klej typu butapren, w kiosku z pamiątkami kleje typu kropelka w tubeczkach.


Łudząc się, że to coś da na dworcowej ławce została wykonana operacja klejenia butów dostępnymi typami klejów - powierzchownie wyszło nawet nieźle... Buty zostały przytroczone do plecaka - trzeba je oszczędzać na wysokie góry.
Nadganiając czas na Hrebeniok wjechaliśmy kolejką, do chaty Tery’ego wchodziłem w sandałach. Na Czerwoną Ławkę wychodziliśmy jako ostatni - nie będzie wstydu bo nadchodził czas poklejonych butów. Szybko okazało się, że cały trud na niewiele się zdał bo wykruszanie wewnętrznej-piankowej warstwy podeszwy następowało bardzo szybko i tak znacząc szlak sypiącą się pianką zbiżaliśmy się do przełęczy.
Stopniowo należało modyfikować technikę chodzenia i stawiać nogę w taki sposób aby zapobiegać podwijaniu się oderwanej już od czubka do połowy zewnętrzej-gumowej warstwy podeszwy.

Finalnie buty zdobyły Czerwoną Ławkę, następnie jedna z podeszw zupełnie odpadła i na stopy wróciły sandały.
Po noclegu w Zbójnickiej trzeba było zmodyfikować plan wyjazdu i zamiast kolejnych szczytów zejść w sandałach do Smokovca.

P.S.

To doświadczenie kazało spróbować sandałów z ochroną palców jako uzupełnienia/alternatywy dla buta górskiego. Kolejna "ekspresowa" wyprawa Kasprowy-Krzyżne (6 h) i założenie sandałów na zejściu z Krzyżnego pozwoliło poczuć "lekkość" po fazie narastającej liczby potknięć.
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com