baner
 
 
 
 
baner
 
 
 
2023-04-14
 

Północ Islandii

Rzeczywiście na mapie są szlaki? Jesteś pewna? Mam mapy, namiot, zapas jedzenia. Tu nie ma niebezpiecznych zwierząt – broniłam się. Nikogo tu nie ma! – przerwał. Masz telefon? Wyślij komuś wiadomość, gdzie jesteś i gdzie masz zamiar być za kilka dni. Dobrze – obiecałam. Wysadził mnie przy kładce nad potokiem i odjechał szosą numer 1.

Gdzieś tam jest wyspa Grímsey


ANI RYSKI NA PIARGACH

Padał deszcz. Do nocy podeszłam tylko kawałek. Z namiotu obserwowałam fragment gór dzielących mnie od Akureyri – były białe i nie było ich na mojej mapie, która zaczynała się dopiero tu. Rano doczytałam, że większość szlaków jest nie do odnalezienia w terenie i nieznakowana. Ten, który wybrałam – najłatwiejszy – zaznaczono przerywaną linią. Pomimo złej prognozy (przed wyjazdem pokazywała 14 deszczowych dni) było słonecznie. Chmur coraz mniej, widoki piękne. Dolina wspina się na 500 metrów. Przełęcz jest niewidoczna, po prostu rzeka spływa w drugą stronę. Po obu stronach mur wysokich szczytów. Szłam powoli, zawsze tak jest pierwszego dnia.

Obserwowałam góry. Na mapie w każdej bocznej dolinie były kropeczki – biegł jakiś szlak. Spodziewałam się, że cokolwiek zobaczę, a nie było nic. Ani śladu ścieżki, ani kopczyka, ryski na piargach. Nic. Stromo, wysoko dużo śniegu. Nawet nie wyobrażałam sobie, którędy tam iść.


Po południu po drugiej stronie rzeki zobaczyłam chatkę. Wiedziałam o niej. Po przyjeździe odwiedziłam biuro klubu górskiego w Akureyri. Kobieta, która tam pracowała, zadzwoniła do właściciela – pozwolił mi przenocować. Gdyby nie to, prawdopodobnie bym ją minęła. Żeby tam dojść, trzeba zejść z półtora kilometra, przejść kładkę nad rzeką, wrócić. Byłam ciekawa, co zastanę. Schronik był czysty, spory, nawet z łazienką (wodę nosiło się wiadrem). Zamek szyfrowy był otwarty. Byłam wdzięczna. Wysuszyłam się tam, wyspałam, przestudiowałam mapy. Od chatki biegł kropkowany szlak. Pod lodowcem rozdzielał się. Obie odnogi prowadziły do Dalvíku. Najprościej byłoby oczywiście zejść, widziałam już fiord i wyspę Hrísey, ale kusiły mnie wyższe góry. Poprzedniego dnia rozwiewało się nie raz, uwierzyłam, że teraz też się poprawi.

 

Tekst i zdjęcie / KATARZYNA NIZINKIEWICZ

 

Dalsza część artykułu znajduje się na naszej nowej stronie magazyngory.pl

 

Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 3/2021 (280)


Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com