Niedawno na prośbę Redakcji GÓR ponownie przeczytałem książki Simone’a Moro, które doczekały się polskiej edycji. Chronologicznie rzecz ujmując, były to: Kometa nad Annapurną (Stapis, 2011), Zew lodu (Agora, 2015), Misja helikopter (Agora, 2015) i Widziałem otchłań (Mova, 2022). Z tytułów, które nie ukazały się na polskim rynku, warto wymienić Nanga – relację z pierwszego zimowego wejścia na Nanga Parbat – oraz Siberia – 71, czyli opowieść o wyprawie uwieńczonej pierwszym zimowym wejściem na Pik Pobiedy, najwyższy szczyt Gór Czerskiego.

Czytelnikom GÓR nie trzeba przedstawiać Simone’a Moro, legendarnego himalaisty, który od kilku dekad wywiera silny wpływ na wydarzenia w najwyższych górach świata. Przypomnę tylko, że Simone wszedł zimą jako pierwszy na cztery ośmiotysięczniki – Sziszapangmę, Makalu, Gaszerbrum II i Nanga Parbat – czterokrotnie zdobył Mount Everest, wytyczył nową drogę na Baruntse North oraz dokonał pierwszego wejścia na prawie siedmiotysięczny Beka Brakai Chhok w Batura Muztagh.
W 2001 roku uratował angielskiego himalaistę Toma Mooresa na stokach Lhotse, a nieco później znacząco przyczynił się do rozwoju nepalskiego ratownictwa wykorzystującego helikoptery. Podczas próby wytyczenia nowej drogi na Evereście w 2013 roku wraz z Uelim Steckiem i filmowcem Jonem Griffithem został brutalnie zaatakowany przez grupę Szerpów. Wydarzenie to odbiło się głośnym echem na całym świecie i mocno podkopało autorytet Szerpów. Moro zaangażował się też w budowę szkół w Nepalu. Przy pomocy sponsorów doprowadził do powstania ośrodka szkolenia wspinaczkowego dla młodzieży w dolinie Shimshal w Karakorum.
O szczegółach niezwykle bogatej biografii Simone’a i spektakularnych sukcesach w górach najwyższych możemy dowiedzieć się z jego książek. Moro na szczęście przełamał początkową niechęć do pisania i w końcu uległ namowom wydawców oraz przyjaciół. Pozycje przetłumaczone na język polski nie stanowią zwartej całości, zwłaszcza pod względem chronologicznym. Konsekwencją tego są, nieliczne zresztą, powtórzenia, które absolutnie nie wpływają na przejrzystość narracji. Nie popisali się natomiast rodzimi tłumacze, a popełnione przez nich lapsusy są niekiedy mocno irytujące.

Simone na festiwalu górskim w Zakopanem; fot. Piotr Drożdż
W 2003 roku na półki księgarskie trafiła pierwsza książka Simone’a Moro, zatytułowana Kometa nad Annapurną. Pierwsze jej rozdziały bardzo skrótowo traktują o dzieciństwie i rodzącej się pasji, którą podsycały przydomowe góry – Alpy Bergamskie z Presolaną i Dolomity. Kolejne etapy kariery wspinaczkowej to nieudana próba zimowego przejścia południowej ściany Aconcagui i zdobycie Fitz Roya drogą Supercanaleta na zachodniej ścianie. Ale książka ta poświęcona jest przede wszystkim historii przyjaźni ze znakomitym himalaistą z Kazachstanu – Anatolijem Bukriejewem. Przyjaźni bardzo intensywnej, trwającej nieco ponad rok, a zakończonej tragedią w masywie Annapurny. Już na początku swojej błyskotliwej kariery Moro był zafascynowany specyfiką alpinizmu wschodnioeuropejskiego. Znajomość z Bukriejewem nawiązał na zboczach Sziszapangmy, a to przypadkowe spotkanie zaowocowało wkrótce wspólnymi planami wspinaczkowymi.
Po nieudanej próbie trawersu Lhotse – Everest Moro, Bukriejew i towarzyszący im filmowiec, Dmitrij Sobolew, postanowili zaatakować zimą południową ścianę Annapurny. Wyjątkowo obfite opady śniegu i wielkie zagrożenie lawinowe spowodowały zmianę planów. Wybrano dłuższą, pozornie bezpieczniejszą drogę wiodącą przez wschodnią ścianę Annapurny Fang i dalej granią do głównego wierzchołka. 25 grudnia 1997 roku, po noclegu w obozie II na wysokości 5500 metrów, Simone poprowadził trudny wyciąg, a kiedy założył stanowisko blisko grani, urwał się potężny nawis. Lawina pogrzebała Bukriejewa i Sobolewa, a Moro po 800-metrowym upadku cudem znalazł się w pobliżu obozu II. Powrót ciężko rannego i przybitego śmiercią partnerów alpinisty do prymitywnej bazy był okupiony niewyobrażalnym cierpieniem, a zarazem stanowił przykład niesamowitej woli przetrwania. Pamięć o utraconym przyjacielu pielęgnuje do dzisiaj.
Warto podkreślić starania Simone’a w walce o uznanie prawdziwej wersji wydarzeń podczas tragedii wypraw komercyjnych na Mount Evereście w 1996 roku. Ta przedstawiona przez Jona Krakauera w książce Wszystko za Everest nie grzeszy rzetelnością i wyjątkowo niesprawiedliwie ocenia postawę Anatolija Bukriejewa. Kometa nad Annapurną to piękna opowieść o przyjaźni, tak tragicznie przerwanej na stokach góry. To także hołd złożony znakomitemu alpiniście i wyjątkowo szlachetnemu człowiekowi.
Tekst / MAREK MALUDA
* * *
Tekst w całości przeczytasz w 300 (3/2025) numerze Magazynu GÓRY.
GÓRY w formacie pdf można też kupić w naszej księgarni Książki Gór > link

