baner
 
 
 
 
baner
 
2016-10-12
 

„Jak zostałem taternikiem”, czyli wywiad z Adamem Karpierzem

Adam "Gaduła" Karpierz kojarzony był dotychczas ze świetnymi przejściami sportowymi i udanymi startami w zawodach. W tym roku jednak postanowił zadebiutować jako taternik. Jak przystało na ambitnego zawodnika od razu zalicytował wysoko. 

Fot. Adam Kokot.


Wojtek Karnaś: Jak narodził się u Ciebie pomysł na wspinanie w Tatrach? Do tej pory skupiałeś się głównie na wspinaniu sportowym, suplementacji, kampusie i żelazie.

 

Adam Karpierz (Team Heartbeat): No właśnie nie do końca. Już od kilku lat regularnie wspinałem się wielowyciągowo. Od 2013 Średnio robiłem jedną drogę rocznie (za wyjątkiem 2014 kiedy to nic nie zrobiłem), więc można powiedzieć, że ostatnie 3 lata zbierałem doświadczenie.

 

 

Twoja inauguracyjna wizyta w Tatrach i na pierwszy ogień idzie tegoroczna, nie łatwa nowość, czyli Opętanie X. Skąd taki wybór?

 

Nasłuchałem się trochę teoretyków wspinania i forumowiczów o tym jak totalnie różne jest wspinanie w Tatrach. O tym, że przeciętny sportowy wspinacz w Tatrach co najwyżej może sobie nogi w Morskim Oku zamoczyć (ja jeszcze nie moczyłem!), a nie wstawiać się w tamtejsze extremy. Słyszałem o asfalcie tak stromym, że ludzie płacą po 50zł byleby nie ryzykować odwodnienia i zawału. Ciężko mi było sobie to wyobrazić, bo wspinałem się w naprawdę wielu rejonach, w wielu krajach. Lubię wyzwania i nie wierzę w mity (szczególnie trenując na Koronie i widząc co ludzie robią na treningach ciężko w nie wierzyć), ale jak powiedziałem, że to chyba trochę naciągane i że ja to bym chętnie machnął taką Metallice, bo to przecież tylko 7c to od razu zostałem sprowadzony na ziemię krótkim: „weź nie pipcz kolego!”. Zanim przyszedł czas i ochota to powstała „najtrudniejsza droga w Tatrach”. Takie określenie jest chwytliwe, więc i mnie chwyciło. Szczególnie, że Opętanie wiedzie tzw. „sprzyjającą formacją”.

 

 

 

Adam na Opętaniu - Ministrant, Tatry. Fot. Adam Kokot.

 

Wciągnąłeś to bardzo szybko prowadząc indywidualnie wszystkie wyciągi. Jak wyglądają trudności drogi i co było dla Ciebie, jako górskiego nowicjusza, największym wyzwaniem?

 

Problemów było co nie miara. Za kilka dni mieliśmy jechać na tripa do Francji, więc zamiast martwić się o topo martwiliśmy się czy garnek parowy dojdzie na czas jeżeli kupimy go na allegro. Zresztą słyszałem, że Ministrant jest koło Mnicha, a Mnich to taka większa skałka podkrakowska, i widać go z drogi. Kasia, moja partnerka myślała, że sprawdziłem takie podstawowe rzeczy jak info gdzie jest droga, a ja myślałem, że ona wie, bo już kilka razy była w Tatrach. No i w pierwszej próbie doszliśmy pod Zadniego Mnicha i poszlibyśmy dalej gdyby nie zespół na Cubrynie, który nam powiedział, że ta łąka przez którą przechodziliśmy to szczyt Ministranta. Ale główną trudnością było to, jak zrobić czwarty wyciąg za VII- tak by Kasia asekurowała mnie z pierwszego stanowiska (nie chciałem szarpać Jej nerwów w lufie).

 

A jeżeli chodzi o samo wspinanie: Pierwszy wyciąg to naprawdę fajne ciągowe wspinanie w pionowej płycie. Drugi wyciąg jest mocno boulderowy. Najtrudniejszy ruch to opuszczenie półki no handowej, ale kolejne z 10 ruchów po pleckach i podchwytach, na małych stopieńkach wciąż jeszcze trzyma. Najtrudniejszy trzeci wyciąg to wielka pozioma rysa w przewisie. Każdy ruch niby można by zrobić na łapach, ale stopnie bywają na tyle słabe, że czasem wiele nie pomagają, a wyciąg jest długi. Chodzi tu o czystą wydymę. Myślę, że jest to najbardziej westowa droga w Polsce. Gdy po wakacjach przyjechaliśmy z Adamem Kokotem na zdjęcia, trudności odczułem zdecydowanie mniej (choć nie robiłem całości, a tylko powtarzałem poszczególne sekwencje kilka razy) co uwydatnia jej charakter.

 

Na drugi ogień wspólnie z Karoliną Ośką poszła łatwiejsza numerkowo, ale poważniejsza mentalnie i owiana wiecznie żywymi legendami Kazalnica… Droga do tej pory miała trzy przejścia. Kto wpadł na taki szalony pomysł?

 

Karo po zrobieniu Filara mówiła, że się wstawiała, ale że było mokre. Więc w rozmowie powiedziałem, że ja też chce! Tam też jest sprzyjająca formacja! Na filmiku Xsięskiego i Lamy widziałem fajny dynamiczny boulder w daszku. Byłem ciekawy jak bym sobie z nim poradził w środku dużej ściany. A co do liczby powtórzeń to u mnie to chyba działa na odwrót – im mniej tym bardziej mnie intryguje i motywuje.

 

 

Dalszy ciąg wywiadu znajdziecie na stronie HEARTBEAT:


KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com